Zmieniamy nazwę Luty – na Paskudo Ty Wredna…
Chyba wszyscy wiecie doskonale o tym, że nie zawsze mam szczęście do realizacji moich planów. Często nie mogę się powstrzymać i o swoich pomysłach opowiadam Wam za wcześnie, a potem z różnych przyczyn całość nie dochodzi do skutku i poza mną, również i Wy macie przez to gorszy humor.
W lutym miało być już grubo. Najpierw Hiszpania i Ebro, potem pstrągi w Piasecznie, pierwsze zawody, wyjazd do Gdańska, a na koniec miesiąca Rugia.
1% wsparcia dla filaru FWA – Michała Duńskiego
Hiszpanie organizator musiał przesunąć o kilka dni – kolidowało to mocno z moimi planami i obowiązkami. Musiałem więc odmówić. Postanowiłem, że w to miejsce skoczę na pstrągi na łowisko Piaseczno. Piękne miejsce, mega ryby, super klimat – 2 może nawet 3 dni zabawy z przeróżnymi technikami i zupełnie nowym sprzętem. Bardzo miła Pani, która odebrała ode mnie telefon kiedy chciałem zarezerwować pokój, stwierdziła, że jest to niemożliwe – remont ośrodka do końca miesiąca.
Orkan Sabina trochę namieszał i minęły kolejne dni. Nadszedł czas moich pierwszych zawodów. Mimo tego jaki ogrom wiedzy przekazał mi Kacper Górecki, poczułem się zagubiony kiedy stanąłem na wylosowanym wcześniej stanowisku.
Po raz trzeci w życiu trzymałem wtedy tyczkę, a po raz pierwszy wędkowałem sam. Przygotowanie stanowiska zajęło mi masę czasu i musiało wyglądać z boku wręcz komicznie. Miałem ze sobą kamerę i nagrałem z niej kilka ujęć, które na pewno Wam pokażę, ale nie będzie z tego łowienia odcinka. Kiedy siedziałem na koszu nie mając zielonego pojęcia co robię, zupełnie nie widziałem opcji gadania do kamery. Trema i obecność znacznie poważniejszych zawodników obok, zupełnie odebrała mi chęci do kręcenia. Teraz oczywiście żałuję, bo nie tylko samo łowienie było super i udało mi się złowić kilka naprawdę fajnych ryb, to jeszcze zdobyłem 3-kę sektorową.
Na pewno kontent z zawodów będzie się czasem pojawiał – po prostu nie z tych.
Więcej zdjęć, krótkie filmiki i dodatkowe materiały na moim INSTAGRAMIE.
Informacje z Gdańska nie były pozytywne. Trocie w morzu brały bardzo słabo i większość czasu były nie do sięgnięcia. Trocie i kropki w rzekach też nie bardzo współpracowały. Postanowiłem więc wyskoczyć na małe leśne jeziorko, chociaż troszkę porzucać.
Już podczas montażu tego odcinka źle się poczułem i w zasadzie od tamtej pory do dziś leżę pod kocem. To przeziębienie oczywiście nie powstrzymałoby mnie, gdyby wyjazd na Rugię jednak się odbył. Potężnie silny wiatr sprawił, że większość przewodników z tego miejsca odwołała klientów, a znajomy, z którym miałem tam jechać, po raz pierwszy od lat również odpuścił.
Dziś czuje się już nieco lepiej – choć tak nie wyglądam. Nie goliłem się od czasu ostatniego odcinka i mój czarny wąs drażni moją żonę okrutnie. Dosłownie kilka godzin temu byłem z feederem na mojej dużej ulubionej wodzie. Niestety tak jak sądziłem, ryby nadal są poza zasięgiem. Mimo rzutów na pełen dystans, używania pinki i ochotki, nie doczekałem się ani brania.
Jeżeli zdrowie pozwoli jutro ruszę w zupełnie inne miejsce, cały czas nerwowo przeglądając facebooka i szukając informacji o tym, czy aby na pewno Rybomania się odbędzie.
Nie umiem sobie wyobrazić odwołania targów, ale jest to jak najbardziej możliwe. Trzymajcie kciuki żeby tak się nie stało i trzymajcie kciuki żeby marzec był znacznie lepszy.
Na najbliższe 31 dni mam nieco mniej dużych planów, ale za to sporo mniejszych, a równie ciekawych. Łowienie na rzece, kilka wyjazdów i kolejne zawody.
Trzymajcie się i do zobaczenia, w kolejnym odcinku F W A.