W końcu za kierownicą!
Jeszcze trochę wody upłynie, zanim będę mógł spokojnie śmigać po całym kraju – szczególnie z przyczepką przypiętą na haku, ale w końcu wszystko ogarnąłem i mogę ruszać na nowe wody.
Pierwszym z moich celów była malutka woda położona niedaleko mnie (spokojnie, spokojnie… wkrótce ruszę dalej). Niewielki, czysty, przepiękny zbiornik, w którym podobno jeszcze pływają jakieś szczupaki i trochę białorybu. Woda oczywiście dzierżawiona przez rybaków, jak większość w mojej okolicy – także nie spodziewałem się cudów, ale mój wędkarski wynik był zupełnie nieważny.
Liczyło się to, że pojechałem nad NOWĄ WODĘ i to zupełnie SAM. Po całkiem udanym zwodowaniu się ruszyłem przed siebie. Znajomy z którym rozmawiałem o tej wodzie odradzał mi łowienie przy trzcinach, ale pogoda była tak piękna, a trzciny tak kuszące, że nie mogłem się powstrzymać.
Moim piekielnie delikatnym kijkiem W3 Finesse TC Bass jednoskład do 15 gramów (rzeczywiste CW mocniejsze – kij spokojnie radzący sobie z przyzwoitą rybą) i 12-to cenymterowym ShadTeezem obrzucałem centymetr po centymetrze całkiem długi pas trzcin.
Woda wydawała się być martwa… Drobnica się nie spławiała, w trzcinach nie buszowało absolutnie nic, nie wspominając już o jakichkolwiek braniach. Odpuściłem więc przybrzeżne łowienie i ruszyłem na polecaną przez znajomego łąkę. Tam również nie było widać za wiele życia, ale bardzo szybko miałem pierwsze delikatne branie. Rybę zaciąłem w tempo, poczułem jej przyzwoitą wagę, ale niestety momentalnie ją straciłem.
Tak jak wspominałem – nie miało to żadnego znaczenia – nowa woda, przepiękna pogoda i myśl o czekającej na brzegu ukochanej były najważniejsze (Nie, nie zostawiłem żony na brzegu – mówię o samochodzie!).
Po godzince bez kontaktu postanowiłem zmienić kolor przynęty na dużo bardziej agresywny. Czy to była zasługa tej zmiany? Nie mam pojęcia, ale chwile później poczułem przepiękne uderzenie i na końcu mojego zestawu uwiesił się fajny, gruby szczupak. Przepięknie powalczył na delikatnym sprzęcie i po chwili wylądował w podbieraku. Bajka…
Popływałem jeszcze troszkę napawając się widokami… Mimo, że mieszkam na mazurach całe moje życie to kolory wczesnej jesieni nasycone zachodzącym słońcem zawsze na mnie działają.
Dzień mogę śmiało uznać za udany. Popływałem po nowej wodzie, w przepiękną pogodę i jeszcze coś złowiłem… Idealnie!
Powodzenia i połamania
Ace