Kiedy dostałem propozycję łowienia belon… z brzegu… w Polsce… Zerknąłem szybko na kalendarz, by sprawdzić czy to czasem nie prima aprilis.
Oczywiście, dla wielu wędkarzy to nic nadzwyczajnego. Okazuje się bowiem, że belony łowi tak naprawdę dużo osób. Ja natomiast nie miałem nigdy styczności z tą rybą i prawdę mówiąc nie miałem pojęcia, że można je złowić w Polsce. To czego dowiedziałem się później, zaskoczyło mnie jeszcze bardziej…
Zrobiłem to co robią teraz wędkarze najczęściej w takich sytuacjach – wskoczyłem na YouTube i zacząłem oglądać filmy o belonach. Niestety poza naprawdę fajną produkcją od Artura, znalazłem niewiele dobrych materiałów.
Nie wyglądały na zbyt silnie, ale ryba zaintrygowała mnie na tyle, że postanowiłem spróbować. Przygotowałem dwa lekkie spinningi do 15 i 18 gramów, małe pstrągowe wahadłówki i zadzwoniłem do organizatora spotkania. Po krótkiej rozmowie, zbierając szczękę z podłogi, odłożyłem grzecznie cały ten sprzęt na miejsce, a do ręki wziąłem Veritasa o CW 8-32 gramów.
Okazuje się, że nie tylko belony łowi się często na ciężkie pilkery, ale również że jest to piekielnie silna ryba. Muszę przyznać, że nie do końca chciało mi się wierzyć w to, że będę odczuła jakąkolwiek frajdę z holowania belon tym kijem… przecież wyjmowałem na niego dużo większe i cięższe ryby.
Podróż minęła dosyć szybko i przyjemnie. Zatrzymaliśmy się prawie nad brzegiem morza. Przebraliśmy się w wodery i neopreny. Mimo przepięknej pogody woda w Bałtyku była jeszcze piekielnie zimna.
Początek był słaby. Nie do końca wiedziałem co robię i nadal nie mogłem uwierzyć, że tuż przede mną pływają takie ryby. Po około godzinie udało nam się zauważyć pierwsze ryby. Belony najłatwiej jest zlokalizować właśnie w tym okresie – kiedy się trą.
Po chwili padła pierwsza ryba, zaraz potem druga, trzecia. Po dwudziestu minutach żerowania przestaliśmy liczyć. Istne SZALEŃSTWO! Ryb było mnóstwo. Wszędzie przed nami spławiały się belony. Niejednokrotnie ławice przepływały tuż obok nas.
Piękna pogoda i wyjątkowo czysta woda sprawiły, że widoki tego dnia były iście egzotyczne. Belony rzeczywiście okazały się piekielnie waleczne i wędzisko, które zabrałem wcale nie było za mocne. Niejednokrotnie Veritas wygięty w pół stał prawie w bezruchu, kiedy duża belona wiła młynki kilkanaście metrów przede mną.
Ławice belon odprowadzały nasze przynęty czasami pod same nogi. Coś… pięknego…
Nie wiem ile złowiliśmy ryb. Myślę, że każdy z nas miał na końce kilkadziesiąt sztuk. Wyjazd prawie idealny. Dlaczego prawie? Podczas jednego holu belona wypluła przynętę z pyska, a ta uderzyła w moją rękę. Hak wbił się głęboko w palec i trzeba było przeprowadzić małą „operację” na brzegu.
Ilość ryb, ich waleczność, niesamowicie czysta woda i piękna pogoda sprawiły, że ten film naprawdę trzeba zobaczyć. Jeżeli macie jakieś wątpliwości czy warto spróbować swoich sił z tą rybą – obejrzyjcie ten film, spakujcie sprzęt i ruszcie nad wodę. Warto!