Gdybym za każde pytanie o tani sprzęt dostawał grosika…
Nie ma absolutnie nic złego w tym, że chcemy używać sprzętu „taniego”. Wielu z nas łowi tylko w weekendy, czasami po szkole, lub pracy. Kompletnie nie ma sensu w takich wypadkach sięgać po sprzęt za kilkaset złotych.
Dobry wędkarz, ze słabym sprzętem złowi więcej, niż słaby wędkarz z dobrym – to fakt. Natomiast prawdą jest również to, że nie ważne jak świetnie łowimy, kiedy nie mamy dopasowanego sprzętu… nic nam nie pomoże.
Nie złowimy dziesiątek sandaczy kluchowatym kijem z rozciągliwą żyłką. Nie dopadniemy płochliwych kleni ciężkimi woblerami, albo dzikich pstrągów gumami z kilkunastogramowym obciążeniem.
Odpowiedni sprzęt jest potrzebny. Odpowiedni – to jednak nie zawsze oznacza drogi.
Właśnie o takim wędzisku jest dzisiejszy artykuł – Berkley E-motion to seria mocno uniwersalna, naprawdę przyzwoita i przede wszystkim… tania.
Łowiąc sandacze na Turawie używałem modelu opisanego do 20 gramów. Kijek lekki i wygodny. Wystarczająco szybki na sandacza, a zarazem momentalnie przechodzący w parabolę dzięki czemu nadaje się również na szczupaki.
W tej serii każdy znajdzie coś dla siebie – zwolennicy castingu, ciężcy spinningiści, fani szczupaków, sandaczy, zwolennicy wklejanek i pełnych blanków. To wszystko przy naprawdę fajnym wyglądzie, który dla wielu wędkarzy również jest ważny.
To nie jest sprzęt który powali na kolana poważnych, profesjonalnych wędkarzy, natomiast jest to seria idealna dla wszystkich tych, którzy chcą na sprzęt wydać trochę mniej.
W tym momencie w moim arsenale mam wersję 5-20, 10-30, 15-40 i dwie wklejanki. Widzieliście je wszystkie w poprzednim sezonie i w roku 2019 również je zobaczycie.